Spośród setek wypróbowanych, w mlaskach i zachwytach, jedzeniowych dzieł sztuki na targach Slow Food w Turynie, są takie które pozostaną w pamięci najdłużej i dla których warto tam powracać. Jaka szkoda, że tylko raz na dwa lata (nawet Boże Narodzenie jest częściej). Oto moje przeboje z jubileuszowej 30. edycji tej najważniejszej dla smakoszy imprezy.
Wypada zawsze zaczynać od chleba. Tak wygląda najlepszy chleb typu włoskiego jaki miałam przyjemność mieć w paszczy. Pieką go w regionie Bazylikata, w kamiennym mieście Matera, a piekarnia zowie się Antico Forno a Legna Vero Lucano i jest opalana drewnem.
Gorgonzola z truflami (na zdjęciu) rywalizowała z gorgonzolą szampańską – obie od la Baita del Fromaggio z Mediolanu.
To był miodek nad miodkami (odznaczony zresztą tytułem Presidio Slow Food) od pana Luca Boznizzoni z Monte Rosa. To chyba najszczęśliwszy pszczelarz, jakiego spotkałam w życiu.
Ale w byciu przeszczęśliwym z tego, co się wytwarza, miał mocną konkurencję z jednym panem z Niemiec, który z czosnku robił przeróżne cuda w tym… wódkę. Flagowym towarem był tam czosnek wędzony.
Świetny dodatek do serów i mięs – dżemik piwny.
W kategorii najlepsze biszkopty świata wygrały te z Lazio – Giglietto do Palestrina. Mają bardzo prosty skład, ale wymagają szaleńczych talentów manualnych.
Najlepszy napój, dla którego warto przejechać pół świata, to sok z bergamotki z małej rolniczej wytwórni Patea. Gdzieś w Kalabrii. Jeszcze wyższą formą bytu jest zrobiona z tego soku granita. Tego się nie da opisać.
Ocet balsamiczny z wytwórni Acetaia del Cristo, z ręcznie zbieranych organicznych winogron, latami, dziesięcioleciami sezonowanych w bekach. Obłęd.
Najbardziej niezwykłe naturalnie wytwarzane perfumy to dwufazowe Profumi di Napoli na bazie cytryn z Amafli. Perfumują i zarazem pielęgnują ciało. Wielki żal, że ich nie nabyłam…
I rodzimy akcent – soki od Joanki, ze starych odmian jabłek zrobiły w Turynie furorę.