Smaki

Jak smakowała kawa w XVII wieku?

Na pewno inaczej niż dziś, bo nie było jeszcze kanału Sueskiego i ziarna miesiącami bujały się na statku opływającym Afrykę. Nespresso właśnie zrekonstruowało jej smak.

Raczej nie zdarza mi się pisać o produktach pochodzących z koncernów, ale tu muszę zrobić wyjątek, bo temat ciekawy. I dotyczy powolności w kulturze spożywczej. Otóż spece od kapsułkowej kawy Nespresso postanowili ją mocno postarzyć. Znamy sery czy szynkę latami dojrzewającą w piwniczkach, o winie nie wspominając, ale ziarna? Wydawało się to pomysłem karkołomnym i de facto łatwo nie było. Pomysł wziął się z takiej refleksji, że kiedy napój ten trafił do Europy i się upowszechnił, najpierw worki z kawą miesiącami płynęły dookoła Afryki, smagane wiatrami, poddawane działaniu różnych temperatur i wilgoci. Puchły, kurczyły się, hartowały i najpewniej nabierały tego, co nazywamy ciałem. Palone po tak długiej podróży musiały smakować inaczej.
Nespresso zrobiło naprawdę ciekawy eksperyment, decydując się na składowanie bardzo wyselekcjonowanych i ręcznie zbieranych ziaren przez 3 lata! A symulacja trudnych warunków podróży morskiej polegała na umieszczeniu worków w specjalnym (całkowicie tajnym) miejscu w Kolumbii na wysokości aż 3800 m n.p.m. Jak dorodne musiały to być okazy potwierdzić mogą plantatorzy, którzy wiedzą, że jedno zgniłe ziarenko łatwo zakaża cały wór. Sekretne miejsce, położone bardzo wysoko w górach i blisko równika,  tam gdzie mało jest tlenu, a powietrze tak chłodne, że wilgotna para zamarza i nie jest wchłaniana przez ziarna. W magazynach zrezygnowano z okien, celem odcięcia dostępu słońca, bo to mogłyby przyspieszyć i zakłócić proces dojrzewania kawy. No i są workowi, którzy co jakiś czas workami z ziarnami były obracają, przekładają je z miejsca na miejsce. Akcja rozpoczęta w 2014 roku zakończyła się wypuszczeniem na rynek limitowanej edycji Selection Vintage 2014.
Muszę powiedzieć, że ta zapach postarzonej odmiany zrobił na mnie takie wrażenie, że aż szkoda mi było jej pić w formie zaparzonej. Na degustacji najpierw kazano nam otworzyć kapsułkę i wsypać zawartość do kieliszka. Wbiłam paznokieć w cienkie wieczko kapsułki i – przysięgam – w ciągu chyba ułamka sekundy pocisk aromatu ugodził mnie z cała mocą w nozdrza. Po prostu to był pocisk załadowany aromatem kawy, jaką zakodowałam w zwoju pt. ściśle tajne thebesty z dzieciństwa. Taki zbiór zastrzeżony wspomnień… I była to sprzedawana za komuny Arabica w złotych albo srebrno-brązowych torebkach, którą w wielu społemowskich sklepach mielono na miejscu w wielkich stalowych, przeraźliwie głośnych młynkach.  Wąchałam i nie mogłam przestać. A potem podano nam, w specjalnie pod to wymyślonych kieliszkach, sam napar.
No cóż, polecam ten eksperyment. Nawet nie musicie jej pić. Wy odżałujcie i przekłujcie paznokciem jedną kapsułkę, niech i was, starzy i młodzi, ugodzi.

Selection_Vintage_2014_moodboard (1)

 

 

3 comments

  • Nie poweim, ze mnie zinrtrygowałas tym wpisem, jestem mocno wybrednym kwoszem, wi pewnie spróbuje tego wynalazku jak będzie taka okazja :). I ja pamiętam zapach mielonej kawy Select , całe życie marzyłam o tym, by móc wypić kawę o tym smaku czyli „zapachu świeżo mielonej kawy”udało się ! Taka kawę miałam okazję pić w Cafe Central we Wiedniu ;). Za każdym razem kiedy jestem w tym urzekającym mieście, pierwsze kroki stawiam w tej kawiarni i piję swoja ulubiona kawie 😉
    pozdrawiam!
    ula

  • Tak! Dzięki za przypomnienie nazwy. Przed chwilą zajrzałam do internetu i są zdjęcia. Ściślej – Extra- Selekt z zielona filiżanką z napisem Społem. Ja chyba nawet przedziurawię tę nespressową kapsułkę i zaleję „na turka”. Może to jeszcze bardziej przybliży tamte wspomnienia. Dzięki za wpis!

    • kawa na turka ma swój urok, pijam też niekiedy, a mój tata do dzisiaj, cale życie tylko zalewajkę:) nieraz też szaleję i zalewam taką gorącą jeszcze ubitym koglem moglem, gorzka kawa ze słodkim wierzchem smakuje niesamowicie 😉

Comments are closed.