Przy okazji Fotofestiwalu po raz drugi odwiedziłam to miejsce. Drżąc, czy jeszcze istnieje, są ci sami właściciele, czy panuje ta sama nieziemska atmosfera. Ale tak, wszystko takie samo jak dawniej, jak gotowa scenografia do filmu Tarkowskiego… Wciąż istnieją i mają się nieźle niezwykłe obiekty książkowe w formach rzeźbiarskich czy konceptualnych – aksamitnego języka, sukni czy setek szklanych fiołek wypełnionych minizwojami. A w przyziemiu wciąż są zbiory zabytkowych czcionek i maszyn drukarskich. Odbywały się tam akurat warsztaty introligatorskie i podpatrzyłam akcję ratowania starych książek. Kupiłam notes w zszyciu koptyjskim. Definitywnie trzeba tam powracać…